sobota, 10 listopada 2012

17. O pacjentach

Łatwo się pogubić i przestać patrzeć na człowieka. Łatwo osądzać. Łatwo się obrażać i unosić dumą.

Ciekawe przypadki pochłaniają. Kiedy chcesz zobaczyć jak najwięcej przestajesz widzieć człowieka. A on czuje wstyd, on boi się, on cierpi. To największa pułapka. Niektórzy pacjenci lubią opowiadać o sobie, swoich chorobach, a nawet całym życiu. Są pełni zapału i wyglądają jakby cieszyli się pomagając nam w nauce. Inni nie, nie przeszli jeszcze wszystkich faz żalu albo najzwyczajniej są zmęczeni. Unikają nas. Może mają złe doświadczenia z studentami? Niektórzy na pewno.

Ludzie czytają gazety, słuchają innych, wierzą w własne rzeczy, których często nie rozumiemy. Nie chcą szczepić dzieci. Nie chcą przetaczania krwi. Nie chcą operacji, które uratują im życie. Czasami nie chcą żyć. Łatwo nam to oceniać, łatwo nam mówić, bo my wiemy. Znamy ryzyko, rozumiemy terminologię medyczną, umiemy czytać wyniki. Może nie wiemy wszystkiego, może wciąż się musimy uczyć, ale nie jesteśmy bezbronnymi istotami słuchającymi potoku niezrozumiałych słów. Potrafimy szukać, potrafimy dociekać prawdy, weryfikować informacje.

Gdy jesteśmy chorzy, gdy jesteśmy rozżaleni i źli, nie mamy ochoty opowiadać o tym wszystkim wokół, nie chcemy by ktoś obcy nas dotykał. Pacjenci często też. Są niemili, są wulgarni, są złośliwi, kłamią. Niektórzy są bezczelni i wścibscy, inni obrażają się na nas za swój ból. To ich prawo. Niektórzy pewnie po prostu są okropnymi ludźmi, inni tak reagują na cierpienie. Pozwólmy im, nie walczmy. Bądźmy dobrzy dla nich mimo to. Ważne jest też, by nie dać się wykorzystywać. Choroba, kalectwo nie oznaczają (zazwyczaj) całkowitej bezradności i nie musimy (a wręcz nie wolno nam!) wyręczać pacjenta we wszystkim. Pozwólmy im na choćby ograniczoną samodzielność- to naprawdę dla ich dobra.

Lubimy być szanowani, lubimy mieć poczucie kontroli nad naszym ciałem, nad swoim ja. Dlaczego więc, gdy chodzi o innego człowieka, traktujemy go jak kawałek mięsa? Dlaczego na oddziałach ginekologicznych i położniczych panie muszą przy innych paniach odsłaniać swoje intymne miejsca by lekarz mógł popatrzeć? Czy nie można poprosić pojedynczo pacjentek do pokoju zabiegowego? Czy trzeba stać w gronie 10 studentów nad jedną, biedną i przerażoną pacjentką i zaglądać jej z skupieniem w krocze? Czy dobrze czułabyś się gdyby ktoś kazał Ci się rozebrać przy tylu osobach? Gdyby każdy, jeden po drugim, wciskał paluchy w Twoją pochwę? Bez pytania. Bo o ile nas uczą pytać, tak studentów medycyny widać nie- najwyraźniej ważniejsze jest wkuwanie bochenków niż szacunek dla pacjenta. Zdziwilibyście się, bo pytając, dbając o godność pacjenta i to, by czuł się partnerem a nie przypadkiem, jest nam łatwiej. Wtedy możemy dowiedzieć się i nauczyć wiele więcej. A gdy pacjent czuje się bezpiecznie jest szczęśliwszy... i mimo, że nie znamy odpowiedzi na wszystkie jego pytania darzy nas zaufaniem. Wtedy możemy naprawdę dużo.

Czasem jestem w szpitalu i martwię się ogromnie. Wśród przyszłego personelu medycznego- studentów położnictwa, pielęgniarstwa, lekarskiego... są kretyni. Najwięcej mogę powiedzieć oczywiście o położnictwie... i szczerze mówiąc coraz częściej myślę o tym, by nie rodzić w szpitalu, kiedy przyjdzie na to pora. Są dziewczyny, które ZA CHWILĘ bo już w lutym będą pełnoprawnymi położnymi i nie odebrały żadnego porodu. Wszystkie sobie oczywiście wpisały porody których nie odbierały, ba! nawet dopisały nieistniejące (w specjalnych książeczkach praktyk, w których trzeba mieć m.in. odpowiednią ilość odebranych własnoręcznie porodów by można było skończyć studia).

Są też dziewczyny współczujące i sumienne, które wiedzą naprawdę dużo i mimo, że to dopiero 2 rok czułabym się bezpieczna "w ich rękach" podczas porodu. Tak dużo zależy od człowieka....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz