środa, 31 października 2012

15. Moje pierwsze denko

Spodobała mi się idea denka. Na moim parapecie od kilku tygodni (3?) zbierałam opakowania po zużytych kosmetykach i dziś, ostatniego dnia miesiąca, postanowiłam zrobić sobie ich przegląd. Nie jest tego dużo, bo nie jestem żadną kosmetykomaniaczką:) Jednak jak każda kobietka lubię zapachy, lubię czuć się zadbana i co jakiś czas sprawić sobie jakiś mały prezent w postaci kosmetyku.

Na zdjęciu brakuje tylko opakowania po żelu do mycia twarzy Garnier essentials, który moja mama wyrzuciła nim zdążyłam go do końca zużyć.

Tu z kolei widać wszystkie produkty tej linii, jakie miałam (peeling do twarzy jeszcze niezużyty).
Żel do twarzy- na początku wydawał mi się idealny, ale z biegiem czasu coraz silniej napinał moją skórę pozostawiając nieprzyjemne uczucie.
Mleczko do demakijażu- zmywałam nim zarówno twarz jak i oczy- nie podrażniał, miał przyjemną konsystencję i radził sobie z moim bardzo skromnym makijażem.
Tonik- podobnie jak żel, na początku używanie go było bardzo przyjemne- odczuwałam delikatne mrowienie na twarzy i czułam, że moja skóra niemal łapie powietrze. Po jakimś czasie zaczął ściągać moją skórę, choć nie tak dotkliwie jak żel.
Cała seria ma bardzo przyjemny, świeży i odprężający zapach.

 

Ziaja rebuild masło do ciała ukierunkowane ujędrnianie, uda, pośladki ,biodra, brzuch. Na zdjęciu u góry widać jak wyglądał, gdy jeszcze troszkę go zostało. Jego konsystencja nie była zbyt gęsta jak na masło, ale mi to nie przeszkadzało. Nie jestem w stanie ocenić czy ujędrniał poszczególne części ciała bo nie używałam go regularnie. Miał specyficzny ale nie duszący zapach.

 

Perfecta extra slim myjący peeling- masaż antycellulitowy, gruboziarnisty.  Bardzo lubiłam ten peeling, choć na pewno nie należy on do gruboziarnistych :) Masowanie ud tym specyfikiem podczas każdej kąpieli opłaciło się- skóra była gładziutka, działanie antycellulitowe też zauważyłam.   Trudno mi sprecyzować jaki miał zapach. Chętnie do niego wrócę.


 

Wieliczka- żel pod prysznic z solanką fantazyjna passiflora. Jego zapach mnie zaczarował... i na tym koniec. Co prawda producent nie oferował nawilżenia, a jedynie odświeżenie ciała i wprowadzenie z stan relaksacji, ale nie spodziewałam się, że taki niewinny żel w tak brutalny sposób ściągnie i wysuszy moją skórę. Całe szczęście, że nie musiałam zużyć go zupełnie sama.
Ziaja- oliwkowe  mydło pod prysznic. Bardzo mi zależało na tym mydle, bo zakochałam się w zapachu i działaniu masła oliwkowego ziaji. Nie skrzywdził mnie, dzięki ślicznemu zapachowi myło się nim przyjemnie, nie wysuszał skóry tak jak wieliczkowy specyfik, ale nie mogę powiedzieć, że jestem zachwycona. Producent obiecuje nawilżenie i wygładzenie- ja kompletnie tego nie zauważyłam. Jest to dobry produkt za śmieszne pieniądze, więc myślę, że jeszcze go kupię- choćby   tylko do mycia rąk.


 L'oreal elseve nutri-gloss cristal. Jestem na tak. Uwielbiam wszystkie 3 rodzaje nutri-gloss, moje długie włosy kochają ten szampon, nie obciąża ich, nie wysusza skóry głowy, daje za to uczucie miekkości. Ma bardzo ładny zapach i nie zawiera SLS ani SLES. To moje naste z koeli opakowanie i już mam w domu kolejne:) 



Eveline bioenergetyzujący krem na dzień magia orchidei. Męczyłam go niezwykle długo... po posmarowaniu skóra świeciła niczym choinkowa gąbka i nie można było nic z tym zrobić- 'blask' przebijał się przez podkład z nadzwyczajną łatwością. Ostatecznie zużyłam go na stópki. Plusem był przyjemny zapach i filtr SPF 15. Miałam kiedyś krem do ciała z tej samej linii i byłam zachwycona... krem do twarzy się nie sprawdził.


Kamill Hand&Nagelcreme krem do rąk i paznokci. To nie mój pierwszy krem do rak z kamilla, bardzo je lubię i chętnie stosuję. Ładnie pachną, nawilżają, zmiękczają. Przez chwilkę pozostawiają taką śliską warstewkę, co ponoć niektórym przeszkadza.
Isana hand greme kamille. Na początku byłam z niego bardzo niezadowolona bo w moje ręce po zastosowaniu było mi bardzo zimno. Kiedy nakładałam go na noc miałam wrażenie, że wysusza, a nie nawilża i już byłam o krok od rzucenia go w kąt. Całe szczęście dałam mu szansę, a moje ręce po kilku dniach używania polubiły go i było nam razem przyjemnie. Kiedy już nie szło wycisnąć go z tubki przecięłam opakowanie... i znalazłam tam mnóstwo kremu. Jest to ogromna wada opakowania. 


Farmona sól do kąpieli sosnowe orzeźwienie. Zapach lasu, przyjemny i kojący :) i chyba tylko tyle oczekuję od wszelkiego rodzaju płynów, soli, proszków do kąpieli. Nie wiem czy nawilża- zawsze myję się żelem lub mydłem, a dodatki do wody są tylko by nadać jej ładny kolor i zapach. Często używałam go do kąpieli samych stóp.

Isana odżywka intensywnie pielęgnująca. Ładnie pachnie i da się po niej dość łatwo rozczesać włosy. Nie zauważyłam aby wybitnie pielęgnowała włosy. Zużyłam ją bardzo szybko bo muszę jej nałożyć naprawdę dużo by pokryć całe włosy. Idealnie nadaje się jednak do połączenia z domowymi maseczkami:) i właśnie w tym celu zamierzam kupować ją i jej siostry:)

Na koniec pochwalę się takimi oto cudeńkami... do kąpieli

wtorek, 30 października 2012

14. JAK i co dalej?

Jakiś czas temu jedynymi moimi ograniczeniami było JAK. Wiem, brzmi to dziwnie, ale już wyjaśniam. Kiedyś, gdy czegoś chciałam, nie wiedziałam często JAK to zrobić. Nie byłam pewna JAK się uczyć, JAK ćwiczyć, JAK tańczyć, JAK gotować. Nawet jeśli miałam jakieś gotowe przepisy (np. na ciasto) to nie rozumiałam wielu rzeczy (co to znaczy utrzeć? wtedy było to zagadką). Obecnie raczej wiem JAK (poza makijażem, na którym kompletnie się nie znam, nie wiem jakie są rodzaje pędzli, czym się różnią dane kosmetyki, nie wiem niemal wszystkiego:) ), ale nie wiem co z tą wiedzą zrobić.

Obecnie moim ograniczeniem jest działanie, a raczej jego brak. Wymyślam coraz doskonalsze metody do osiągnięcia celów, nakładam na siebie strasznie dużo i... zapał opada. Bo mózg to taki dziwny narząd, który musi mieć stawiane przed sobą AMBITNE działania, ale też wykonalne. Moje plany jak najbardziej z osobna są realne. Czy da się zrobić 60 zadań dziennie? Oczywiście. Czy da się nauczyć na codzienne odpytywanie na studiach? Da! A ćwiczyć 3 razy w tygodniu godzinę? Też. Mam mnóstwo takich realnych postanowień, które są realne tylko z osobna. Nawet jeśli codziennie starczyłoby mi czasu na realizację.... to brakuje sił.

Każdy kolejny dzień, w którym nie realizuje się przynajmniej jednego z ogromu postanowień prowadzi do większego zniechęcenia i poczucia winy. Doskonale wiem dlaczego- przecież zewsząd trąbią aby nie wprowadzać więcej niż jednego nawyku miesięcznie- ja miałam zamiar zmienić całe swoje życie.

Troszkę zatem przystopowałam, staram się wybierać najprostsze, a nie okrężne sposoby i wprowadzać w życie zmiany małymi kroczkami. Nie żyje się wiecznie, ale tez nic się nie stanie jeśli zacznę ćwiczyć intensywnie za miesiąc, a uczyć się języków za pół roku. Teraz najważniejsze jest pogodzenie studiów z nauką do matury. Spróbuję też jeść zdrowiej- mniej tłusto, mniej słodko, mniej słono. Okazuje się, że czasem nie wystarczy wiedzieć JAK. Trzeba też wiedzieć co jest najważniejsze i co zrobić by nie chodzić z spuszczoną głową po zjedzeniu batonika w czasie wielogodzinnych zajęć, gdy nie ma czasu na spokojny obiad albo jabłko i jogurt co 2 godziny.


piątek, 26 października 2012

13. Troszkę więcej zdrowia

Chcę troszkę zmienić tryb mojego życia. Jest to dość ciężkie, gdyż zazwyczaj zajęcia mam od rana do wieczora, ale co będę mogła- zrobię. Zmienił się też odrobinkę mój plan maturalny... ale po kolei.

Czułam się ostatnio po postu źle. Zmęczona, zniechęcona, niedospana. Jadłam jeden posiłek dziennie- obiad na kolację albo słodycze w ciągu dnia. Piłam może 0,75 litra wody dziennie, spałam bardzo nieregularnie. Nie czytałam książek, nie robiłam zadań z chemii. Czułam, że moje ciało- w środku i na zewnątrz czuje się coraz gorzej.

1. Na początek zakupiłam tran w kapsułkach i zaczęłam regularnie używać kosmetyków, które dotąd używałam sporadycznie. Balsamy do ciała, kremy do rąk, toniki, maseczki. Zakupiłam też kilka nowych: szampony różnych firm bez SLS, odżywki z alterry czy isany, żele do twarzy i mleczka z biedronki, peelingi do ciała...  Zrobiłam sobie dzień spa i od razu poczułam się lepiej:)

2. Zrobiłam sobie listę rzeczy, które chcę kupić. 
Książka "Stulecie chirurgów" Jürgena Thorwalda.
Szczotka do włosów tangle teezer.
Suplement diety na ładne włosy i paznokcie i lecytyna.
Szklany pilniczek.
Jakaś odżywka dla kwiatka bo wygląda nienajlepiej....

3.  Staram się pić litr mleka lub napojów sojowych wzbogaconych wapniem dziennie- to ze względu na lęk przed osteoporozą. Może dotykać nawet ludzi w młodym wieku, poważnym czynnikiem ryzyka jest stosowanie kortykosteroidów jako leków. Mówiono nam, że litr mleka należy pić, aby zmniejszyć ryzyko, więc piję. 

4. Unikam ostatnio napojów gazowanych, kupując jakieś produkty- spożywcze lub kosmetyczne- zwracam uwagę na ich skład. Mam zamiar ograniczyć słodycze, bo mam z nimi ogromny problem- kocham czekoladę. Ona mnie uspokaja, relaksuje, daje energię w ciężkie, długie dni. Postaram się jeść jej mało- przynajmniej tej słodzonej. Postanowiłam zaufać czekoladzie gorzkiej i jeść zawsze jedną kostkę dziennie- ponoć dobrze wpływa na sprawność intelektualną, koncentrację, pamięć. Z paluszkami, czipsami, chrupkami nie mam aż tak dużego problemu. Jem je, gdy są w pobliżu mnie, więc najzwyczajniej nie otaczam się nimi. 

5. Jedną z najważniejszych zmian, jakie wprowadzam jest samobadanie piersi. Z racji studiów i zainteresowań wstyd się przyznać, ale do tej pory nie robiłam tego regularnie. Na pewno to zmienię i 7-8 dnia cyklu poświęcę czas na zbadanie piersi. Wszystkie kobietki gorąco do tego zachęcam. 

6. Jeśli chodzi o chemię postanowiłam nie skupiać się tak bardzo na książkach, a czas poświęcić głównie zadaniom. Podręczniki mam zamiar czytać sobie przed snem, a jeśli znajdę coś, co ciężko mi zapamiętać zanotuję to w zeszyciku. Na początku chcę przerobić sobie Witowskiego, później Pazdro, a na koniec zbiór z medyka. Chcę znaleźć korepetytora, który objaśni mi zadania, których nie rozumiem i pokaże w jaki sposób poprawnie zapisywać tok postępowania- bo z tym też miewam problemy. 

7. W pielęgnacji chcę wprowadzić pewne innowacje takie jak olejowanie włosów. Zobaczymy co z tego wyjdzie:)

8. Chcę czytać więcej książek niezwiązanych z studiami lub chemią. Unikam ich zazwyczaj specjalnie z obawy, że gdy się wciągnę wszystko inne pójdzie w odstawkę. Muszę jednak nauczyć się samokontroli bo szkoda byłoby tracić tak wartościowy element życia jak czytanie. Wolałabym ograniczyć seriale i filmy w internecie, choć wcale dużo czasu na nie nie poświęcam.

9. Chcę w wolne niedziele chodzić na długie spacery niezależnie od pogody. Najlepiej z psem.

10. Chcę zacząć ćwiczyć, ale nie wiem jeszcze jak. Może będę chadzać na siłownię, może zacznę biegać. Pomyślę. Na pewno poza takimi stałymi elementami, które zaplanuję, będę chciała urozmaicać sobie życie łyżwami, ściankami wspinaczkowymi, parkami linowymi czy wędrówkami po górach.



11. Samo zdrowe żywienie nie jest najłatwiejszą sprawą w moim przypadku. Po pierwsze nie mogę jeść regularnie ze względu na szkołę. Po drugie to moja mama kupuje i przyrządza jedzenie. Jest pyszne, ale niestety często tłuste. Postaram się przede wszystkim jeść śniadanie i brać śniadanie do szkoły (myślałam wożeniu w pudełeczku plastikowym różnego rodzaju ziaren i dosypywaniu ich do jogurtu naturalnego- miałabym pożywne drugie śniadanie). Chcę też pić conajmniej litr wody dziennie (wraz z litrem mleka i herbatkami ziołowymi mój bilans płynów powinien być odpowiedni), ale zrezygnować z dosładzanych soków, nektarów. 

12. Myślę nad zakupem stewi. 

13. W niedalekiej przyszłości chciałabym poduczyć się języka niemieckiego i spróbować gotować jakieś niecodzienne potrawy. Chciałabym też wybrać się kiedyś na balet w roli widza i pójść na kurs kaligrafii.

14.  Staram się być spokojna i rzeczywiście taka jestem. Nie panikuję, nie stresuję się, nie wyolbrzymiam. Mam chyba takie usposobienie. Niełatwo jednak trzymać nerwy na wodzy, gdy wszyscy wokół przedstawiają tysiące czarnych scenariuszy i sprowadzają niewielkie rzeczy do rangi gigantycznych spraw. Nie wiem skąd tyle pośpiechu, strachu i nieopanowania w ludziach. Nie wiem skąd tyle pesymizmu. 

15. Chciałabym zadbać o swoje relacje z niektórymi ludźmi, ale troszkę się tego boję. Poczekam z tym.


Wiem, że część punktów jest w czasie przyszłym, część w teraźniejszym, ale to nie mój błąd. Najzwyczajniej niektóre zmiany wprowadziłam już w życie i staram się uczynić z nich nawyki, inne z kolei czekają na realizację. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam duże nadzieje i chęci, mimo zmęczenia. Najważniejszy krok- spisanie tego wszystkie- uczyniłam. Teraz czas działać. 



Oto moje śniadanie sprzed kilku dni:) Murzynkowe kanapki posmarowane nutellą. Uwidacznia się mój problem z czekoladą;)

piątek, 19 października 2012

12. Rak sromu

Miałam dziś zajęcia z ginekologi w pewnym szpitalu na oddziale nazywanym przez wszystkich septykiem ( w rzeczywistości oddział nazywa się ginekologia zachowawcza). To, co widziałam, wstrząsnęło mną, a jestem raczej odporna na stres, na widoki, na wszystko. Przed chwilką stamtąd wróciłam (wieczorem jeszcze tylko wykład i weekend, uf) i jestem przerażona. Widziałam kobiety bez warg sromowych, łechtaczek, z ogromnymi dziurami między nogami, z ogromnymi ranami pełnymi martwiczych tkanek. Razem z koleżanką dostałyśmy do opieki salę pełną takich właśnie pacjentek - było ich 5. Trzy z nich opowiedziały nam o sobie, o swoich chorobach, pierwszych objawach, można powiedzieć, że o całym życiu.

W czasie wizyty i w czasie zmiany opatrunków widziałyśmy ich okaleczone miejsca- tego się nie da porównać z niczym. W pierwszej chwili pomyślałam o dziewczynkach, na których przeprowadza się tak zwane pełne obrzezanie i usuwa im wargi i łechtaczkę- wygląda to jednak inaczej, bo u nich późnij zszywa się tę ranę pozostawiając małe dziurki- jedna na siku, inna na krew miesiączkową. Obrzezanie jest dla mnie barbarzyństwem i czymś, czego nigdy nie zrozumiem. Jak matka może pozwoli by jej córeczce zrobiono coś takiego? Oczywiście na skutek infekcji znaczna większość umiera- albo niedługo po 'zabiegu' albo po 'otwarciu' przez 'męża' albo w czasie lub po porodzie.

Pacjentki, które widziałam także zostały okaleczone. Nikt, kto tego nie widział, nie jest w stanie sobie wyobrazić jak wygląda kobieta bez warg sromowych, jak bardzo cierpi fizyczne. Najbardziej niezwykłe jest jednak to, że są one bardzo pogodne i serdeczne. Chętnie opowiadają o sobie, pozwalają na wiele rzeczy, ciepło się wyrażają do nas i do siebie nawzajem, są pełne życia.

Jedna z nich, która miała kilkadziesiąt lat wcześniej raka szyjki macicy, prosiła nas abyśmy na uczelni i wszędzie wokół opowiadały o raku sromu i podobnych, rzadkich dolegliwościach. Mówiła, że zanim zachorowała nie wiedziała nawet, że coś takiego istnieje- jak problem raka szyjki, raka piersi, a nawet raka jajnika jest znany, tak rak sromu jest wielkim tabu.

Panie mówiły, że zaczęło się u nich od wysypek lub swędzenia. Poczytałam troszkę na ten temat zaintrygowana i przestraszona tematem.

Rak sromu może mieć charakter pierwotny (poprzedza go wystąpienie nieinwazyjnego stanu przedrakowego określanego jako neoplazja wewnątrznabłonkowa sromu) lub przerzutowy i stanowi 3-5% nowotworów ginekologicznych. Zwykle dotyka kobiety po 60 roku życia. Przyczyną jest prawdopodobnie HPV (wirus brodawczaka ludzkiego), którego większość ludzi zna z wpływu na powstawanie raka szyjki macicy. Typy HPV 16 i 18 są odpowiedzialne za oba te raki, w tym za 2/3 występujących raków szyjki macicy. Rak sromu jest tez wywoływany przez HPV 6 i 11, które są w literaturze uznawane za wirusy niskiego ryzyka. Na wszystkie wymieniona przeze mnie serotypy istnieją szczepionki (Silgard), ale są one najbardziej skuteczne u dziewczynek, które nigdy nie miały kontaktu z HPV.

obraz pochodzi z : http://www.choroby.biz.pl/r/rak-sromu-i-pochwy.html


Podział histologiczny obejmuje typy: płaskonabłonkowy rogowaciejący (65–90% przypadków), brodawczakowaty, jasnokomórkowy, gruczołowy i rak Pageta. Często nie występują żadne objawy, ale może się pojawić świąd, ból w okol. łechtaczki, zaburzenia w oddawaniu moczu, cuchnąca wydzielina. Raka sromu należy różnicować m.in z czerniakiem złośliwym. Takiego też dziś spotkałam, a raczej ogromną ranę po nim. 

Wizyta na septyku była dla mnie ciekawa, ale też wstrząsająca. Gdy widzi się takie cierpienie, takie rany, takie okaleczenie, wszystko inne wydaje się nieistotne, błahe. Docenia się wszystko, chce się żyć stokroć bardziej i walczyć o szczęście. To taki czyściec, odnowienie, rodzaj katharsis. A te niezwykłe i dzielne kobiety będę pamiętać do końca życia i w ciężkich chwilach przypomnać sobie ich pogodny uśmiech i ciepło.

czwartek, 11 października 2012

11. Interna, techniki, ginekologia, patologia... zabawa się zaczęła

Uwielbiam przedmioty typowo medyczne, rozmowy z pacjentami, ciekawe przypadki i ogólnie SZPITAL. Najchętniej całymi dniami siedziałabym w nim i uczyła się na konkretnych przypadkach. Myślę, że takie uczenie jest bardziej owocne, ciekawsze i znacznie dłużej pamięta się tak przyswojoną widzę. Jak już mówiłam medycyna to praktyka. Zabawne jest, gdy idą na nią ludzie, którzy boją się krwi albo brzydzą człowieka, ale lubią siedzieć nad książkami. Tacy też są potrzebni, nie każdy musi pracować w szpitalu- niektórzy będą przecież naukowcami.

Interna.
Mój zachwyt tym przedmiotem nie minął. Opiekunka zadaje nam pytania z kosmosu, jakbyśmy były na stażu po medycynie (co to jest DIC, dla jakiego nowotworu charakterystyczne palce pałeczkowate itd), i pozwala osłuchiwać pacjentki (słuchałyśmy np wchłaniającego się olbrzymiego krwiaka). Byliśmy też na różnego rodzaju badaniach, rozmawiałyśmy z pacjentami i było naprawdę fajnie.

Techniki położnicze i prowadzenie porodu.
Zajęcia miałam zwyczajnie, na uczelni. Na półrocze przypadają 2 zajęcia... . To ciekawe, bo w ciągu studiów- łącznie chyba 9 zajęć (przede mną jeszcze 3 w przyszłym semestrze)- mamy opanować wszystko z zakresu sali porodowej. A w czerwcu egzamin...
Zajęcia były naprawdę fajne bo trafiłyśmy na przesympatyczną kobietkę, która wszystko nam wytłumaczyła. Dziś omawialiśmy mechanizm porodowy w odmianie potylicowej tylnej.

Ginekologia.
Właściwie to opieka ginekologiczna bo przedmiot ten dzieli się właśnie na te 2 dziedziny. Flaki z olejem. Zajęcia były w szpitalu i nie robiłyśmy NIC... no dobrze, poza zbieraniem wywiadu i mierzeniem ciśnienia. Może to dlatego, że były to pierwsze zajęcia? Mam nadzieję, że kolejne będą ciekawsze. Z drugiej strony dali nam do nauczenia z 3 strony rozpoznań łacińskich na następne zajęcia, nie protestuję, przyda mi się.

Patologia.
Cieszyłam się na ten przedmiot, ale po 1 wykładzie, a później po ćwiczeniach mój entuzjazm opadł. Nie chodzi nawet o ogrom wiedzy, jaką mamy przyswoić, bo do tego już się zdążyłam przyzwyczaić. Proszę mi nie mówić, że położnictwo to łatwe studia i nie trzeba się uczyć (oczywiście niektórzy się nie uczą i jakoś potrafią przebrnąć przez nie... bardzo wiele zależy od nauczycieli). To studia ciężkie i już od początku wymagają zaangażowania i nakładają na nas odpowiedzialność- za nas same i za innych. Co jeśli zakłuję igłą czy kulociągiem, a krew lub wydzieliny na niej będą zawierać HBV albo co gorsza HCV lub nawet HIV(aczkolwiek znacznie ciężej będzie zarazić się nim niż wirusami żółtaczki)? Co jeśli najzwyczajniej poślizgnę się na wodach płodowych i upuszczę dziecko? Co jeśli za bardzo odkręcę kroplówkę z oksytocyną i macica kobiety pęknie? Co jeśli źle zmierzę miednice i okaże się, że istnieje niewspółmierność, której nie zauważył am? Trzeba myśleć. Trzeba też się uczyć, często bardzo dużo, często zupełnie po nic. Patologia należy do takich przedmiotów, gdzie trzeba przyswoić ogrom wiedzy. Najgorsze jest jednak to, że zarówno cały wykład jak i całe ćwiczenia polegały na przepisywaniu slajdów z prezentacji. Gratulacje dla kogoś, kto to te ćwiczenia nazwał ćwiczeniami.



Książki obowiązujące u mnie:
Położnictwo i Ginekologia Bręborowicza (2 opasłe tomiska)
Wstrzyknięcia Ciechaniewicz
Podstawy pielęgniarstwa w ginekologii i położnictwie Caus Woźniak
Opieka w ginekologii Sipińskiego
Wstrzyknięcia i wlewy dożylne Brożek
Położnictwo ćwiczenia Troszyńskiego







To z tych typowo położniczych (oczywiście wymienionych w literaturze jest ich znacznie więcej, ale to są te, które mam). Musimy też znać najnowsze standardy (najnowszy z 20.09.2012), a Pani kierownik katedry na wykładach mówi o bardzo wielu rzeczach, których nie ma w tych ani w ŻADNYCH (tak twierdzi) książkach, a musimy je znać. I dobrze.

Z takich grubszych miałam jeszcze małego Traczyka, ale okazał się raczej zbędny. I oczywiście atlasy i książki z anatomii- ale to według uznania, kto co chciał.

W tym roku musiałam zdobyć: Chirurgię Fibiaka i Patologię kliniczną Markiewicz. Muszę też nabyć coś z badań fizykalnych i wspominanego już Szczeklika, ale obecnie mój portfel musi odetchnąć. Nie mogę zrobić moim książkom zdjęć, wiadomo dlaczego.

środa, 10 października 2012

10. "obsesje" i lista kosmetyków

Lubię czytać książki ale nie przynoszę ich tonami do domu- kiedy mam dużo wolnego czasu czytam ich dość sporo, kiedy go nie mam- nie czytam wcale. Lubię gotować i piec, robię to jednak bardzo rzadko- wynika to głównie z faktu, że moja mama nie lubi gdy ktokolwiek poza nią robi coś w kuchni.

Lubię ludzi mających pasje i uwielbiam oglądać blogi tematyczne. O książkach, dzieciach, fotografii, studiach medycznych, szyciu pluszowych misiów, pielęgnacji włosów, gotowaniu, ozdabianiu przedmiotów, kosmetykach, dekoracji wnętrz, słodyczach. Są oczywiście też tematy, które kompletnie mnie nie interesują- polityka, sport...

Sama jestem jednak zupełnie inna, nie owładnięta jakaś szczególną pasją. Oczywiście marzę o wielu rzeczach, ale jednak wszystko w moim przypadku jest stonowane. Mam skłonności do uzależniania się od seriali, ale nie lubię o nich pisać i dyskutować, a jedynie oglądać. A jeśli chodzi o obsesje to jest chyba jedna... planowanie i tworzenie różnego typu list. Troszkę mi wyprały mózg blogi i książki o rozwoju osobistym i oto skutek.

Dziewczyny z blogów o kosmetykach kupują ich naprawdę dużo i wydają na nie naprawdę dużo. Organizują nawet akcje aby w danym miesiącu wydać mniej niż 50 zł. Ja kompletnie nie mam takiego problemu, kosmetyki kupuje rzadko (zwykle wtedy, gdy wiem, że czegoś zacznie mi brakować w najbliższym czasie) i zdarzają się miesiące gdy nie kupuję nic. Inna sprawa, że lubię o siebie dbać i jestem ciekawa wielu produktów. Dlatego stworzyłam tę listę, którą będę uzupełniać (odzywa się moja listowa obsesja...).


1.  Kosmetyki, które chcę wypróbować
Ziaja mleczko do ciała kakao
Ziaja mleczko do ciała oliwkowe
Ziaja mleczko do ciała kozie mleko
Ziaja mleczko do ciała pomarańczowe
Ziaja masło do ciała kozie mleko
Ziaja masło do ciała pomarańczowe
Bielenda peeling do ciała awokado
Bielenda kompres nawilżający i maseczka awokado
Bielenda masło do ciała karoten
Garnier Essentials tonik i mleczko z ekstraktem z nenufaru
Oeparol krem nawilżający, tonik i mleczko z wiesiołkiem
Kosmetyki z serii eveline slim extreme 3D
Barwa szampon rumiankowy
BabyDream szampon
Shauma Push-up volume odżywka
Garnier odżywka awokado
Green pharmacy olejek do skóry głowy
Green pharmacy eliksir ziołowy
Naturia odżywka miodowo-cytrynowa
2.   Kosmetyki, do których na pewno wrócę
Ziaja masło do ciała kakao
Ziaja masło do ciała oliwkowe
Bielenda masło do ciała awokado
L’oreal Paris szampon Elseve  nutri-gloss (seria zwykła, light I cristal)
Dax Cosmetics  masło do ciała waniliowo – pomarańczowe
Garnier Beauty Balm Perfector do cery śniadej (wypróbuję może jeszcze do jasnej)
Garnier Essentials z winogronkami mleczko, tonik, peeling i żel
Oeparol balsam do ciała z wiesiołkiem
Kamill kremy do rąk
3.   Kosmetyki, do których być może kiedyś wrócę… choć jest to mało prawdopodobne
Ziaja masło do ciała sopot spa
Dax Perfecta serum do biustu
4.   Kosmetyki, których już nigdy przenigdy nie kupię
Ziaja masło do ciała waniliowe
Joanna truskawkowe masło do ciala
Nivea dwufazowy płyn do demikijażu oczu'


Oczywiście w punktach 2,3,4 nie są zawarte wszystkie produkty jakich kiedykolwiek używałam. Wielu po prostu nie pamiętam. Sama dla siebie będę tu sobie czasem pisać o jakimś kosmetyku- aby nie powtórzyć błędu albo nie zapomnieć o jakiejś perełce:)

Chemia idzie mi opornie przez ogromnego lenia. Nic bym najchętniej nie robiła! Tak właśnie działa na mnie zimno...  Gdybym tak mogła mieć obsesję na punkcie chemii.


niedziela, 7 października 2012

9. Plan maturalny

Teoria:
Wybieram chemię tom 2- książka wraz z wszystkimi występującymi w niej zadaniami wg. planu zostanie zakończona 21.10
Wybieram chemię tom 3- 7.11
Do 7.11 wszystkie 3 tomy WSIPu i wyznaczę ich okres realizacji (także cała teoria+ zadania)
Po przerobieniu tego materiału będę czytywać jako lekturę przed snem podręczniki Operona i Pazdro,a także pierwszy tom Rożaka.

Zadania:
Przerobię wszystkie zadania z obu tomów Witowskiego 5.03
Ponadto przerobię teorię i zadania z zeszytu korepetycji.

Później (terminy do ustalenia):
ABC maturalne
Witowski tom 3
Operon matury próbne ze strony
Chemia na 100%
Omega Arkusze
arkuszematuralne.pl
Testy operon, ćwiczenia

Powtórki: dotyczą książek Wybieram Chemię i wsipu:
dzień po
tydzień po
miesiąc po
4 miesiące po

Poniżej zdjęcia książek, zbiorów i innych przydatnych rzeczy, które już mam:
Podstawa (jeszcze bez WSIPu)







Materiały dodatkowe

piątek, 5 października 2012

8. ZOO w Opolu

Pod koniec września odwiedziłam ZOO :) Jest przepiękne, pełno tam zieleni i zwierzątka wydają się tam dobrze czuć. W porównaniu do ZOO w Chorzowie , opolski ogród jest rajski, bajkowy wręcz. Wróciłam stamtąd zachwycona i jestem pewna, że jeszcze kiedyś je odwiedzę.

















Poniżej 2 zdjęcia z okolic ZOO:

A na deser goryl :)

Zakochałam się w wydrach i jeżozwierzach.