sobota, 22 września 2012

6. Ciepło

Lubię ciepło.
Szczególnie mocno lubię ciepło gdy zaczyna się ochładzać na dworze.
Dlatego teraz jest tu cieplej, ot taka przyjemność dla oczu.

Mogę odetchnąć po roku szkolnym przepełnionym bezsensownymi zajęciami i po łącznie 420 godzinach praktyk. Godzinach lekcyjnych, więc jest to mniej przerażające niż się zdawać mogło. To dziwne, gdy człowiek zaczyna się budzić bez budzika o 5, a zasypia o 21. Przynajmniej dla mnie.

Dziś miałam wolne. Jutro zaczynam przygotowania do chemii. Nie wszystko mam jeszcze poukładane, nie wszystko pozapinane na ostatni guzik, ale to dobrze. Wiem już, że nie można zaplanować życia co do minuty. Wielkie odkrycie.

Mam nowy plan zajęć. W poniedziałek 1.10 zaczynam interną. W tym samym miesiącu chirurgia, ginekologia, położnictwo i oczywiście techniki położnicze i odbieranie porodu. To tyle z zajęć w szpitalach. Poza tym wykłady, ćwiczenia.
Mój mały towarzysz dnia codziennego

Zabawne jest to, że na 2 roku położnictwa zobaczę więcej niż ludzie na drugim roku medycyny. Ba! Zabawne jest, że uczę się badać wewnętrznie, tak samo jak stażyści PO medycynie. Źle to świadczy o ludziach, którzy wymyślają program zajęć dla lekarskiego. Medycyna to przecież wiedza praktyczna. Oczywiście na położnictwie też jest mnóstwo dziwów, przynajmniej u mnie. Uczymy się o tym, że pacjentka ma prawo nie chcieć odpępniać noworodka i chodzić sobie po oddziale z łożyskiem aż samo odpadnie. I o innych bajkach, których w szpitalach nie uświadczysz. W żadnym. Ale wiedzieć trzeba. Dziś jestem sceptyczna, przepraszam. Może to dlatego, że mi zimno.

Położnictwo dało mi niemal pewność, że będę dobrym lekarzem. Wiem, że będę patrzeć na człowieka, nie na przypadek. Wiem, że nie zrobi mi się słabo podczas operacji- wręcz przeciwnie uwielbiam patrzeć na cięcia cesarskie, trzymać jako druga, zaraz po lekarzu, nowonarodzone ( a raczej nowowydobyte) dziecko. Wiem, że nie spanikuję w podbramkowej sytuacji ( i, że będę płakać w domu później pół nocy, ale ważne, że później, nie w trakcie).

Problem jest w tym, że nie wiem, czy będę dobrą studentką medycyny. Obecnie muszę się dostać ale, jako, że poprawiać będę tylko chemię, szanse mam znacznie większe. Mam nadzieję, mam wiarę, mam chęć. To stało się moją prywatną walką.

Boję się, że trafię na złych ludzi. Takich, co to wielkimi medykami chcą zostać dla prestiżu. Już takich poznałam. Współczuje ich pacjentom. Boję się też, że nauka mnie przytłoczy.

Ale wiem, że się nie poddam. Bo marzę by zostać lekarzem. Aby leczyć. Chcę mieć ten ogromny przywilej, tę ogromna odpowiedzialność przyjąć na siebie i stawać do walki z przeróżnymi chorobami. Jeśli muszę przez to przerobić w tym roku 6 tysięcy zadań to to zrobię. Jeśli będę musiała recytować Bochenki i z pamięci rysować obrazki z Sobotty to zrobię to.

Dlaczego? Bo wiem, że wtedy będzie mi ciepło. W sercu.